BIELENDA - SKARPETY EKSFOLIUJĄCE - OPINIA

Ponieważ moje stopy  nie wyglądają dobrze, lubię 'potraktować je' skarpetami, które pomogą przywrócić im dobry wygląd. Stosowałam wiele, myślałam, że niemal wszystkie gościły już w moim kosmetycznym królestwie, ale kiedy ostatnio byłam na zakupach okazało się, że jeszcze wiele przede mną :P Tak oto do mojego zakupowego koszyka trafiły skarpety bielenda.



Mimo że jest lato, zdecydowałam się na wypróbowanie skarpet niemalże od razu po zakupie.
Pierwsze co mnie zdziwiło, to saszetki z płynem, które samemu trzeba było przelać do skarpet. Ale ok, moja nieuwaga, przecież wszystko jest jasno napisane na opakowaniu. Płyn był przeźroczysty, o bardzo nieprzyjemnych zapachu - miałam wrażenie, że to czysty  alkohol. Zgodnie z instrukcją przelałam płyn do skarpet, ale ponieważ był bardzo rzadki miałam problem z równomiernym jego rozmieszczeniem na całej powierzchni stopy. Wszystko spływało i zbierało się zaraz pod piętą. Na foliowe skarpety założyłam grubaśne skarpety przeznaczone w zasadzie na okres zimowy (również zgodnie z instrukcją). Opis na opakowaniu mówił aby trzymać skarpety na nogach 60-90 minut w zależności od kondycji stóp. Ponieważ moim do ideału brakuje wiele. Bardzo wiele, zdecydowałam, że posiedzę sobie z nimi przez 90 minut.
No i się zaczęło. Po 15 minutach od założenia poczułam szczypanie, pieczenie, swędzenie. Ciężko określić to uczucie. Mniej więcej odczuwalne było coś takiego, jak po bieganiu boso po śniegu przy -15 stopniach. Opis na opakowaniu przewidział taką sytuację, więc nie było to nic nadzwyczajnego. Przekonana o tym, że zaraz to nieprzyjemne uczucie minie, rozsiadłam się na kanapie.

No niestety. Uczucie utrzymywało się przez całe 90 minut, a nawet jakieś dobre 30 minut po ściągnięciu skarpet i umyciu stóp ciepłą wodą. 
Nieprzyjemne, niemiłe. Nie będę tęsknić za tym uczuciem z pewnością.

Po kilku dniach miało nastąpić złuszczanie się naskórka.

U mnie, zaczęło się to w 7 dniu po zastosowaniu produktu. Skóra schodziła niczym u węża.
Fajnie.
Szkoda, że skóra schodziła z palców i między nimi (a nawet wokół i spod paznokci!) Ze środka stopy po wewnętrznej i zewnętrznej strony. A nawet w okolicy kostki. Najbardziej zależało mi na miejscach najbardziej zniszczonych - pięty i okolice dużego palucha (w zasadzie jego bok i śródstopie zaraz pod nim). Po kolejnym tygodniu skóra zaczęła schodzić i z tych miejsc. 
Ale.

Bez pomocy moich palców (a w zasadzie paznokci), pumeksu, tarki do stóp i czegokolwiek innego, skóra zaczęła by sobie schodzić i tyle. Bez mojej pomocy jakoś sama z siebie nie chciała opuścić moich stóp. W przypadku innych tego typu produktów martwy naskórek odpadał sobie sam, zostawał czy to w kapciu, czy skarpecie. Tutaj jednak nie.

Minęło ponad dwa tygodnie od zastosowania skarpet. Skóra nadal schodzi, maleńkimi kawałkami. Stopy wyglądają masakrycznie! Mam wrażenie, że dużo gorzej niż przed zastosowaniem tych skarpet. Z pewnością nigdy, ale to nigdy więcej już ich nie kupię.

Swoje zakupiłam w drogerii rossmann za ok. 11zł, ale gwarantuję Wam, że nie jest warta nawet złotówki.

Szkoda czasu i pieniędzy. 

Komentarze

Popularne posty